Jeżeli życie poza Ziemią istnieje, to może być częściowo podobne do naszego, ale dużo prawdopodobniejsze wydaje się, że jest ono zasadniczo odmienne. Człowiek utalentowany plastycznie może je oczywiście narysować i zapewne będzie to sposób dający o niej lepsze wyobrażenie niż językowa charakterystyka. Nie sposób jednak i w tej malarskiej metodzie nie zauważyć wpływu języka. W końcu to, co widzimy po raz pierwszy, siłą rzeczy będziemy starali się odnieść do tego, co znamy, a ten proces w dużej mierze ma charakter językowy, ponieważ nasze doświadczenia zapisują się w pamięci jako splot komunikatów słownych i obrazów.
Swego czasu w internecie niezwykle popularne stało się zdjęcie wykonane przez łazik Curiosity na Marsie. Niektórzy potraktowali je jako dowód na istnienie życia pozaziemskiego, bo dostrzegli na nim tulącego się do marsjańskich skał gigantycznego kraba. Nie ma w takim rozumowaniu niczego dziwnego – jest ono doskonałym zobrazowaniem zjawiska pareidolii, czyli błędu poznawczego polegającego na tym, że zauważa się znane formy w zlepku przypadkowych szczegółów. Przykład innej rzeczy, która może wywołać taki efekt, widać na poniższej fotografii.

Jako żywo ludzka (dość przerażająca) twarz! Z podobnymi problemami muszą się zmierzyć bohaterowie Edenu i Solaris. W pierwszej z tych powieści ludzie lądują na planecie przynajmniej po części przypominającej Ziemię, dlatego wyobrażenie sobie stworzonego przez nich opisu nie powinno nastręczać czytelnikowi specjalnych trudności. Kłopot tkwi gdzie indziej. Weźmy przykład sceny rozgrywającej się zaraz po wydostaniu się kosmonautów ze statku. Jeden z nich, patrząc na zauważony obiekt, nazywa go pająkiem. Inni przyjmują tę interpretację i nagle w postrzeganym przedmiocie/zwierzęciu rozpoznają części pajęczego ciała. Dzieje się tak do momentu, w którym kolejny członek załogi nazywa tego pająka rośliną. Interpretacja przebiega podobnie jak w pierwszym wypadku – ludzie zaczynają zauważać w tym zwierzęciu elementy kojarzone z roślinami, choć nadal w tym opisie pojawiają się wyrazy wchodzące w skład przestrzeni pojęciowej PAJĄK.
Wnioski płynące z tej analizy można przedstawić w dwóch punktach. Po pierwsze, różnica w oglądzie przedmiotu wynikła prawdopodobnie ze zwrócenia uwagi na jego dwie odmienne cechy. Pierwszy bohater skupił się na kształcie, który skojarzył mu się z pająkiem, a druga postać rozpatrywała głównie sposób przemieszczania się – badany obiekt się nie poruszał, nie mógł więc być pająkiem, a stąd już niedaleko do dostrzeżenia w nim rośliny.
Po drugie, tak jak napisałem, możliwe jest wyobrażenie sobie charakteryzowanego zjawiska, jednak wygląd nie tłumaczy wszystkiego, a nawet zaciemnia pewne sensy. W końcu przez stwierdzenie fizycznego podobieństwa do organizmów ziemskich mimowolnie przypisujemy im też analogiczną funkcję. Widać to doskonale w tym przypadku, ponieważ w rzeczywistości obserwowany przedmiot nie był ani zwierzęciem, ani rośliną, ani nawet połączeniem obu z nich, ale – magazynem żywności.

Trochę inaczej wygląda to w Solaris. Podczas naszej dyskusji wspomnieliśmy o tym, że opisanie planety stanowi twardy orzech do zgryzienia ze względu na to, że Solaris to miejsce amorficzne. Na jej powierzchni znajduje się tylko ocean różniący się tym od znanego ludziom akwenu, że jest on tworem myślącym i woda przybiera w nim rozmaite kształty. Widzimy, że obserwowana istota, jej sposób zachowania i struktura biologiczna, nie przypominają niczego, co znane ludziom.
Maciej Płaza w książce O poznaniu w twórczości Stanisława Lema przytacza rozważania Manfreda Geiera tłumaczące językową niemożność wyrażenia tego, jak wygląda ocean [1] . Geier zauważa, że Solaris nie wpisuje się w ludzkie schematy pojęciowe istoty żywej, co musi prowadzić do sytuacji, w której „kiedy język nie posiada przedmiotowo-znaczącego punktu odniesienia, to nawet trwałe znaczenie jego znaków okazuje się w końcu fikcją. Co oznaczają pojęcia «ocean», «plazma», «mimoid», «śluz», «galareta», «mózg»… w kontekście solaryjskich opisów, jeśli wszystkie te znaki są jedynie nieporadnymi nazwaniami obcego świata?” [2]. Gdy opisujemy coś, co znajduje się na Ziemi, to nawet jeśli używamy określeń wieloznacznych, są one semantycznie precyzowane przez bezpośrednie otoczenie leksykalne. W przypadku charakteryzowania Solaris ten mechanizm nie zdaje egzaminu właśnie przez to, że język ujednoznacznia zdania odnoszące się do ludzkich, a nie solaryjskich realiów.
Podczas dyskusji pojawiły się też inne spostrzeżenia. Zwróciliśmy uwagę na kreatywność słowotwórczą Lema i zastanawialiśmy się nad tym, czy istnieje słowo całkowicie nieznaczące. Doszliśmy do wniosku, że nawet wyrazy stworzone tak, by nie wyrażać żadnej treści, zawsze się z czymś kojarzą. Rolę w tym poszukiwaniu sensu odgrywa nawet barwa samogłoski.
[1] M. Płaza, O poznaniu w twórczości Lema, Wrocław 2006, s. 374.
[2] M. Geier, Fantastyczny ocean Stanisława Lema (przyczynek do semantycznej interpretacji powieści science fiction „Solaris”), przeł. R. Wojnakowski, [w:] Lem w oczach krytyki światowej, Kraków 1989, s. 171.
Zdjęcie przedstawiające „Marsjańską twarz” pochodzi z portalu Wikimedia Commons i znajduje się w domenie publicznej.
Ilustrację symetriady autorstwa D. Signoreta znaleźliśmy na portalu Aliens Species. Umieścił ją tam użytkownik o nicku BlueFrackle
Wpis jest drugą częścią podsumowania naszego spotkania poświęconego Lemowi. Pierwszą można znaleźć pod tym adresem.